Pokazywanie postów oznaczonych etykietą katar. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą katar. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 29 czerwca 2020

Maseczki COVID 19

A więc stało się. Zostaliśmy zaatakowani przez niewidocznego wroga, który roznosi się z prędkością kaszlu i kichnięcia, a jedynym remedium na niego jest noszenie maski. Ale czy na pewno? W pogoni za maskami zdobyłem garść informacji o nich oraz i oczywiście kilka kupiłem. Po co, a no po to aby móc wejść do sklepu, zrobić zakupy, a przede wszystkim oddzielić się od kaszlących.

Postaram się opisać tu kilka typów masek, jakie kupiłem wraz ze specyfikacją. Po pierwsze, to każda z maseczek ma blokować przedostawanie się mikroustrojów. Tu prezentuję mój pierwszy zakup - maskę robioną ręcznie z zasłonki albo poszewki:
To jest maska, jaka zapewnia chodzenie po sklepie. Ma dużo zalet - na przykład tą, że nie parują mi okulary oraz tą, że łatwo się przez nią oddycha. Ma też jedną dużą wadę - nie jest skuteczna. Nie ma t mowy o poziomach przenikania zgodnych z rozporządzeniem czy normą, na przykład: Norma-EN-149. A więc zakup udany ale nie do końca. Następny mój zakup to maseczka trzywarstwowa. I tu uwaga, są też dwu i jednowarstwowe, a więc uważaj, co kupujesz i co oferuje sprzedawca. Maseczka wygląda tak: 
I tu znów przestrzega, nie do końca ona się nadaje na wielokrotny użytek. Oczywiście nikt ci nie zabroni wielokrotnie jej używać, ale jak mówią lekarze w pewnym momencie zaczynasz oddychać swoimi zarazkami. Maska jest relatywnie tania, ok 2 zł za sztukę. Tu też zwracam uwagę na certyfikaty. Nie kupuj tego, co hindusi zrobili na brudnej podłodze - to będzie kosztować mniej - będzie też mniej chronić. Niestety nie można w niej chodzić dłużej niż półtorej godziny. Jak chodzisz dłużej ryzykujesz zapalenie płuc. Nie ryzykuj.

Mój ostatni wybór padł na maskę KN95. Jest ona niestety bardzo droga i kosztuje (taka przyzwoita) ok 30 zł za sztukę. Dlaczego ją kupiłem, a no dlatego, że:
  • można ją stosować wielokrotnie
  • została zrównana z maseczkami medycznymi dla użytku w szpitalach
  • szczelnie przylega do twarzy
  • zakrywa nos i usta
  • nie parują mi w niej okulary
Zdjęcie wygląda mniej więcej tak:
Kupiłem ich kilka - mam rodzinę i chcę o nią dbać. Zwracam uwagę, na jeszcze jeden delikatny szczegół, otóż, jej przenikalność jest większa lub równa 95%, co jest bardzo wysokie. Na to należy zwrócić uwagę przy zakupie. Otóż część z tych masek przyszła do Polski bez certyfikatów lub ze sfałszowanymi certyfikatami. To co znajdziesz na Allegro musisz dobrze sprawdzić pod względem jakości. Chiński rząd podczas epidemii wydał tak zwaną białą listę - listę producentów, którzy spełniają restrykcyjną chińską normę GB2626-2006, która jest zrównana z normami Uni Europejskiej i Stanów Zjednoczonych Ameryki. Dokładnie to sprawdź przed zakupem.

Tu musisz zdecydować co robić dalej. Kupić, nie kupić, którą - decyzja należy do Ciebie. Uprzedzając komentarze - moją KN95 kupiłem tu: KN95. Polecam! A i trzeba było im pisać maile.

poniedziałek, 22 września 2014

W Ciechocinku, tam gdzie dom zdrojowy - inhalacje

W Ciechocinku są tężnie - drewniane, wiekowe konstrukcje służące poprawianiu składu powietrza. Nie ma w nich ani jednego gwoździa. Wszystko jest łączone drewnianymi klinami. Dzięki tężnią w powietrzu znajduje się dużo słonej wody, której wdychanie jest zbawienne dla alergików, zakatarzonych i kaszlących. Wodę z solą, czyli solankę,  wtłacza się na górę (ok 10-12 metrów) dzięki sile wiatru, choć częściowo robią to pompy.Następnie dzięki sieci kanałów i korytek jest ona dystrybuowana po całym dachu tężni i upuszczana w dół. Tam na wodę czeka już specjalnie wyselekcjonowany chrust. Po spłynięciu na sam dół trafia ona do koryta, które prowadzi ją do drugiej tężni. Taki proces jest powtarzany na trzech tężniach. Solanka w końcu trafia do warzelni soli, gdzie produkuje się z niej sól.

Do Ciechocinka jeździ pół Polski zażywać uroków tężni i leczyć schorzenia górnych dróg oddechowych. Co zrobić jeśli nie mieszkamy w pobliżu tego uzdrowiska, a potrzebujemy inhalacji? Dla przykładu mamy chore małe dziecko, katar płynie rzeką, a frida nie działa.

Taki mały Ciechocinek możemy zrobić w domu. Wystarczy inhalator. Zasadniczo są dwa typy inhalatorów domowych - kompresyjne oraz termiczne. 

Termiczne pojawiły się na rynku dawno temu. Ich działanie polegało na tym, że dzięki energii elektrycznej nagrzewała się dusza aparatu. Jej ciepło powodowało parowanie płynu, którym wypełniona była miska inhalatora. Płyn parował, człowiek miał wdychać. Aby para nie uciekała w powietrze wymyślano okładanie głowy ręcznikiem lub stosowanie kapsuły inhalacyjnej. Wadą tego sprzętu były znaczna wielkość, za dużo pracy oraz gorące elementy. To spowodowało, że pojawił się następca - inhalator kompresyjny.

Jego działanie polega na kompresowaniu płynu, który poddany wysokiemu ciśnieniu paruje. Zestaw składa się z kompresora, wężyka i inhalatora. W tym ostatnim znajduje się płyn inhalacyjny. Dołącza się do tego maseczkę minimalizując straty pary. Płynu wlewa się mało, całość bardzo łatwo jest umyć. Można schować do małego pudełka wielkości małej szkatułki. Wadą tego sprzętu jest kompresor, który podczas pracy jest dość głośny. Dodatkowo tłok jest osadzony w plastikowej osłonie, z której łatwo się wyswabadza. Niestety plastik jest po to, aby kupić drugi inhalator za 5-6 lat.

Inhalacja w obu przypadkach powinna trwać 5 do 15 minut. Po takiej sesji dziecko prześpi spokojnie całą noc. Dorośli powinni inhalować się tak, aby opróżnić nos, przestać kaszleć lub oczyścić gardło - wg potrzeb. Ważne aby inhalować 2-4 razy dziennie.

Moje dzieci nie mogły znieść sopelka ani fridy. O gruszce nie wspominam, gdyż nie jest już zalecana. Inhalować zaczynamy przy katarze i kaszlu. Pierwszego dnia - od razu. Noce są wtedy przespane, dzieci mniej zmęczone, a choroby odchodzą szybciej. Jeśli zastosujemy takie zasady to nie zagrozi nam zapalenie oskrzeli i płuc.

Na zdrowie!

czwartek, 14 sierpnia 2014

Katar naczyniowo-ruchowy

Do małego miałem tak, że gdy zaświeciło na mnie słońce to kichałem. Jak dziwnie by to brzmiało tak wyglądał mój świat. Jeśli słońce zaświeciło za mocno pojawiał się katar. Zaczynałem kichać, wystarczyło dwa-trzy kichnięcia i po sprawie. Lekarze wróżyli co się dało: alergię, przeziębienia i inne ciekawostki. Co ciekawe katar sam przechodził, po 3-5 minutach nie było po nim śladu.
 
To wykluczało przeziębienie.
 
Zdjęcie powyżej pożyczyłem do wp.pl. Mam nadzieję, że nie będą źli. Obrazuje ono wnętrze ludzkiego nosa - zatoki i połączenie z uchem. Ważne jest to, że zaznaczono, gdzie pojawia się katar (smarki aż kipią...).
 
Alergię z kolei wykluczało to, że katar przechodził bez wyraźnej zmiany warunków otoczenia. Cała teoria alergii opiera się na alergenie. Ten alergen to taki zły kawałek materii, który w naszym organizmie wyzwala nieprzyjemne skutki. Nie bagatelizuję alergii - jeśli zagraża życiu trzeba się temu przyglądać i dbać o brak alergenów. Jeśli życie nie jest zagrożone - zawsze można się od tego uwolnić.
 
Dopiero po skończeniu 30. roku życia jeden z lekarzy laryngologów po wysłuchaniu historii mojego życia wydał wyrok (diagnozę) katar naczyniowo-ruchowy. I tu zaczyna się najlepsze - nie da się leczyć, nie da się zapobiegać, trzeba się nauczyć z tym żyć. Ot co! I to się nazywa medycyna.
 
Jako, że mam parę lat i parę lat z tym żyję udało mi się wypracować sposób na ten katar. Oto on. Jak się pojawi to się wysmarkać, ale nie myć zimną wodą. Jeśli się pojawił od słońca poczekać. Jeśli pojawił się od przeciągu, stąpania po zimnym lub gorącym albo spocenia - ubrać się cieplej/przebrać. I najważniejsze - jeśli jest nocny - kładziemy się na boku, czekamy aż katar spłynie, zmieniamy bok, czekamy aż spłynie do połowy, kładziemy się spać na plecach. Bez kropelek da się żyć. Swoją drogą pomaga mi tylko jedna rzecz - buderin, który jest sterydem.
 
Na zdrowie!