środa, 6 sierpnia 2014

Półpasiec, czyli brat ospy wietrznej

Zaczyna się bardzo niewinnie. Pojawia się kilka krostek zlokalizowanych w pobliżu siebie. Pierwsze wrażenie to jakby ugryzienie pchły lub pająka. U nas pojawiło się poniżej mostka.
 
Jak to z ugryzieniami bywa - nic z tym nie robiliśmy. Następnego dnia okazało się, ze ilość krostek rośnie i że wypełniają się płynem. O wyciskaniu nie było mowy. Zaczęło się szukanie co to może być. Mama wiedziała, a w jej ustach diagnoza brzmiała śmiertelnie: półpasiec. Później okazało się, że da się to leczyć - farmakologicznie, jak ospę wietrzną.
 
Co ciekawe od dnia diagnozy (ok 3 dzień widoczności tych plam) do rozpoczęcia kuracji na ciele pojawił się już faktyczny pas półpaśca, któremu ów zawdzięcza nazwę. Półpasiec pojawia się mniej więcej w linii ciała - z przodu i ciągnie się pasem w kierunku kręgosłupa idą po zakończeniach nerwów.
 
Po zaleczeniu ran i krostek pozostaje jeszcze na długo ból wspomnianych zakończeń nerwowych, po których przeszedł wirus półpaśca. Zachorować na to można z powietrza gdy spotkamy kogoś, kto akuratnie przechodzi ospę wietrzną lub półpaśca. Co ciekawe zachorowała moja żona, a ja nie - widać moja odporność była w tym czasie mocniejsza. Osobista odporność to kluczowa sprawa w dzisiejszym środowisku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz