niedziela, 31 sierpnia 2014

Siniaki

Każdy z Nas z pewnością nabił sobie przysłowiowego guza. Wywrotka na rowerze, poślizg na śniegu czy uderzenie podczas gry kontaktowej. Można także spaść z drabiny, wywrócić się w wannie lub na śliskich kaflach w łazience. Jeśli uderzymy się punktowo, czyli w jedno miejsce powstaje siniak. Jak uderzymy się bardziej na 'płasko' to czasami siniak się nie pojawi. Co to jest siniak, jak i czy należy się nim zaopiekować znajdziesz poniżej.

Siniak to reakcja skóry i naczyń podskórnych na uderzenie - konkretniej mówiąc, pękają naczynka i rozlewa się wewnątrz krew. Organizm ją uprzątnie, więc samym kolorem nie warto się przejmować. Są gorsze rzeczy.

Siniak czasami napuchnie. Dzieje się tak gdy uderzenie było bardzo mocne. Opuchlizna zwykle schodzi samoistnie. Istnieje jednak prawdopodobieństwo zwłóknienia tkanek, co skutkuje pozostaniem 'górki' na zawsze. Właśnie dlatego mamy przykładają swoim dzieciom zimne przedmioty do uderzonej głowy. Chłód hamuje wydzielanie limfy. Jeśli jednak guz, pomimo obkładania chłodnym pozostaje i opuchlizna nie schodzi należy wybrać się do lekarza.

Można też od razu zastosować preparaty zawierające wyciąg z kasztanowca(escynę) i heparynę. Zaoszczędzimy wizytę u chirurga. Maść należy nakładać bezpośrednio na guza. Należy jednak uważać, bo niektóre preparaty zawierają także salicylan dietyloaminy - a tego małym dzieciom się nie podaje.

Zdrowia!

piątek, 29 sierpnia 2014

Czy Ty to jesz?

Pisałem już o GMO. Konkretniej o tym, co i jak jest produkowane w USA oraz w jaki sposób jest to szmuglowane do Europy. 

Tak - nas też to dotyka. Importujemy żywność (tak - tańszą).

To, co zamieszczam poniżej to film, który jest podsumowaniem dwuletnich badań naukowców z Francji. 

Jeśli masz wątpliwości co podnosi zachorowalność na raka, skąd się to bierze i dlaczego atakuje akurat tych, których atakuje to polecam. Uwaga - sceny są drastyczne.

piątek, 22 sierpnia 2014

GMO - aż ciarki przechodzą

Kilka dni temu pisałem o zagrożeniu zdrowia, jakie niesie za sobą spożywanie kukurydzy GMO. Zgłębiam temat z uwagi na to, że stanowi to duże zagrożenie dla mnie, moich dzieci i wszystkich moich bliskich. Zagraża też Twojemu zdrowiu. Jak tu doczytasz, to powinieneś już zobaczyć obrazek.

Doczytując o organizmach modyfikowanych genetycznie odkryłem, że nie tylko kukurydza jest modyfikowana genetycznie. Do roślin GMO należą:
  • kukurydza
  • rzepak
  • soja
  • bawełna
  • pomidory
  • ziemniaki
  • papaja
  • cukinia
  • kabaczek
O tym już się dowiedziałem. Co jeszcze nas czeka? Wyłączyłem to z diety moich bliskich - NIE JEM.

Jak działa GMO? Pisałem już wcześniej, doczytałem jednak ciekawą rzecz. Zmiana 1 genu powoduje samoistną zmianę dodatkowych 5% genów. To jak włożyć 1 patyk w mrowisko i spowodować, że wyjdzie z niego 5% mrówek. Naukowcy chyba zapomnieli, że ewolucja kształtowała rośliny przez tysiące lat i nie można tego procesu przyspieszyć do godzin, a tak właśnie robią.

Co powoduje GMO? Zmniejsza odporność na wirusy, zwiększa prawdopodobieństwo choroby nowotworowej (raka), zwiększa grubość ścian wątroby i żołądka i wiele, wiele innych...a i najważniejsze - umierają po tym krowy, kozy i świnie. Ty to jesz i to na co dzień!

Zachęcam do obejrzenia poniższego filmu. Ostrzegam - jest długi i bardzo ciekawy.


czwartek, 21 sierpnia 2014

Co to jest kukurydza GMO?

GMO to skrót angielski od Organizmów Genetycznie Modyfikowanych. Modyfikacja genetyczna polega na tym, że bierzemy komórkę żywą (rośliny lub zwierzęcia), podajemy ją różnym zabiegom, które mają na celu zmianę jej genotypu. Dla przykładu eliminujemy wrażliwość na spryskanie RoundUp'em.

To właśnie zrobiono z kukurydzą w USA. W tej chwili 90% kukurydzy uprawianej w USA to taka właśnie kukurydza. Co ciekawe kukurydza GMO nigdy nie przechodziła żadnych badań atestujących ją do spożycia. Można się domyślić dlaczego, po ty jak się przeczyta co to jest RoundUp.

RoundUp to specyfik, który zabija wszystko co żyje, jest silnie toksyczny i ogólnie rzecz ujmują bardzo szkodliwy. Co więcej wnika w ziemię i z niej już nie znika. Pozostaje tam i czeka, aż jakaś roślina go wchłonie wraz z wodą aby tę roślinę zabić.

Jedyną odporną na ten specyfik rośliną jest wspomniana kukurydza GMO. Prócz tej modyfikacji w organizmie kukurydzy firma, która wyprodukowała modyfikację genetyczną zrobiła jeszcze jedną paradoksalną rzecz. Gen został opatentowany. Oznacza to, że jeśli kukurydza GMO skrzyżuje się z konwaliami i konwalie wchłoną opatentowany GEN, to firma będzie właścicielem tych konwalii. 

Zanim kupisz kukurydzę sprawdź, czy nie jest zrobiona z GMO. Może uchronisz swój organizm przed wchłonięciem RoundUp'u. A i jeszcze jedno - z kukurydzy wytwarza się ubrania, colę, syrop glukozowy i inne specyfiki chemii spożywczej. Lista jest długa, a z nią rośnie zachorowalność na raka.

Firma, która opracowała kukurydzę GMO to wielki koncern amerykański o nazwie Monsanto.

Smacznego!

wtorek, 19 sierpnia 2014

Ból zęba

Jak boli ząb to nic się nie da zrobić dobrze. Głowa boli i robimy się nerwowi. Człowiek chodzi tylko z kąta w kąt i czeka aż dentysta go uratuje. Jest kilka sposobów na bolące zęby, które mogą ulżyć w cierpieniu. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego co nas dokładni boli. Do tego potrzebny jest obrazek z prawej. 

Boleć może nas dziąsło czy ząb wewnątrz - czyli jego korzeń, możemy także mieć ropę. Jeśli boli korzeń to jest gorzej, jeśli dziąsło ból jest do zniesienia i zapewne poczekamy jeszcze 2-3 dni do dentysty jak będzie trzeba. Z bólem korzenia nie będziemy czekać. Jeśli korzeń zęba jednak zdążył nas boleć i nic z tym nie zrobiliśmy to jest faza trzecia: ropa. Wszystko po kolei.

Dziąsło może boleć z różnych powodów - leczyć możemy miejscowo, tj. babcinym sposobem cukier+spirytus na łyżeczce od herbaty. Możemy także próbować przyłożyć coś zimnego. Tabletki zna każdy, nie będę o tym tratować.

Jeśli boli korzeń to ból jest ostry. Kłuje jak igłą wbijaną na żywo. Tu cukier już nie pomoże. Lepiej jest wypić ciut wódki i zanim się ją połknie przepłukać nią ząb. Sposób pola na zabiciu końcówki nerwu, która została odsłonięta. Ulga przyjdzie tylko wtedy jeśli do kanału zęba może dostać się etanol. Jeśli etanol nie dostanie się do zęba to pomoże nam połknięcie wódki, która po wypiciu pewnej ilości zaćmi ból. Nie jest to jednak dobre rozwiązanie z uwagi na wątrobę (podobnie jak tabletki). Jeśli nic z tym bólem nie zrobimy nerw z biegiem czasu zgnije, pojawi się przykry zapach z ust, a bakterie gnilne wnikną poniżej zęba.

To może doprowadzić do rozpoczęcia procesu gnilnego wewnątrz kości. Jeśli ropa ma możliwość wypłynięcia spod zęba będzie przykry zapach oraz możliwość, że ana sama się zagoi. Jeśli ropa nie znajdzie ujścia będzie naciekać, aż spowoduje wybrzuszenie dziąsła. Ból wybrzuszanego dziąsła (spowodowanego bąblem ropnym wewnątrz) jest nie do zniesienia.

Tu na dentystę nie będziemy czekać wcale. O dziwo ulgę przyniesie rozwiercenie zęba, które uwolni ropę i zapach. Leczenie stomatologiczne jest jeszcze możliwe, choć trwać będzie długo. Nie ma na to domowego sposobu (poza wyrwaniem zęba).

piątek, 15 sierpnia 2014

Zastrzał

Jeśli to czytasz, to masz zastrzał albo zaciekawił Cię tytuł. Zastrzał, to ropa zbierająca się pod skórą - najczęściej w okolicach paznokcia. Zastrzały (zwane ropniami) pojawiają się też w innych miejscach - dziś skupiam się nad tym w okolicy paznokcia. Przyczyną powstania jest najczęściej wyrwanie części skóry tuż przy paznokciu. Wnikają tam bakterie i grzyby (bakterie częściej) i zaczyna zbierać się ropa.
 
Zastrzały, jeśli jesteśmy odporni na ból mogą opiewać na cały paznokieć i doprowadzić do jego zerwania (czasem paznokieć nie odrasta, czasem odrasta zdeformowany) - przed tym serdecznie przestrzegam.
 
Teraz leczenie. Kuracja polega przede wszystkim na upuszczeniu ropy - bez tego rana nigdy się nie zagoi. Jeśli mamy dużą odporność bólową, to wystarczy odkażona igła/szpilka i chwila cierpienia. Po nakłuciu ropa powinna wypłynąć, a rana samoistnie zagoić. Może się jednak okazać, że nie mamy aż tyle odporności - wtedy potrzebna jest:
  • cierpliwość
  • szare mydło
  • gorąca woda
  • miska/kubek
Wszystkie powyższe łączymy i robimy gorące mydliny. Ważne aby woda miała powyżej 50°C jak zaczniemy namaczanie. Namaczamy palec, na którym jest zastrzał w mydlinach. Najpierw raz za razem, bo woda gorąca, później coraz dłużej i dłużej. Temperatura ma za zadanie rozmiękczyć ranę i pozwolić wodzie wpłynąć do środka, a ropie wypłynąć. Woda ma za zadanie dostarczyć do wnętrza mydło, czyli bardzo reaktywny Sód. Sód (mydło) ma za zadanie odkazić wnętrze rany i przyspieszyć proces gojenia. Taka to babcia mądra.
 
Zastrzałom mówimy dość!

czwartek, 14 sierpnia 2014

Katar naczyniowo-ruchowy

Do małego miałem tak, że gdy zaświeciło na mnie słońce to kichałem. Jak dziwnie by to brzmiało tak wyglądał mój świat. Jeśli słońce zaświeciło za mocno pojawiał się katar. Zaczynałem kichać, wystarczyło dwa-trzy kichnięcia i po sprawie. Lekarze wróżyli co się dało: alergię, przeziębienia i inne ciekawostki. Co ciekawe katar sam przechodził, po 3-5 minutach nie było po nim śladu.
 
To wykluczało przeziębienie.
 
Zdjęcie powyżej pożyczyłem do wp.pl. Mam nadzieję, że nie będą źli. Obrazuje ono wnętrze ludzkiego nosa - zatoki i połączenie z uchem. Ważne jest to, że zaznaczono, gdzie pojawia się katar (smarki aż kipią...).
 
Alergię z kolei wykluczało to, że katar przechodził bez wyraźnej zmiany warunków otoczenia. Cała teoria alergii opiera się na alergenie. Ten alergen to taki zły kawałek materii, który w naszym organizmie wyzwala nieprzyjemne skutki. Nie bagatelizuję alergii - jeśli zagraża życiu trzeba się temu przyglądać i dbać o brak alergenów. Jeśli życie nie jest zagrożone - zawsze można się od tego uwolnić.
 
Dopiero po skończeniu 30. roku życia jeden z lekarzy laryngologów po wysłuchaniu historii mojego życia wydał wyrok (diagnozę) katar naczyniowo-ruchowy. I tu zaczyna się najlepsze - nie da się leczyć, nie da się zapobiegać, trzeba się nauczyć z tym żyć. Ot co! I to się nazywa medycyna.
 
Jako, że mam parę lat i parę lat z tym żyję udało mi się wypracować sposób na ten katar. Oto on. Jak się pojawi to się wysmarkać, ale nie myć zimną wodą. Jeśli się pojawił od słońca poczekać. Jeśli pojawił się od przeciągu, stąpania po zimnym lub gorącym albo spocenia - ubrać się cieplej/przebrać. I najważniejsze - jeśli jest nocny - kładziemy się na boku, czekamy aż katar spłynie, zmieniamy bok, czekamy aż spłynie do połowy, kładziemy się spać na plecach. Bez kropelek da się żyć. Swoją drogą pomaga mi tylko jedna rzecz - buderin, który jest sterydem.
 
Na zdrowie!

Jaki sok?

Tak sobie chodzę po sklepie i szukam soku, czy może szerzej czegoś do picia, co zostało zrobione z owoców. Oglądam co stoi na półkach i zacząłem zapisywać:
  • sok wyciskany
  • sok z koncentratu bez cukru
  • sok z koncentratu słodzony cukrem
  • sok z koncentratu słodzony syropem glukozowo-fruktozowym
  • napój
Reszta mnie nie interesuje. Wróciłem do domu i szukam co i jak. Pomagają przeglądarki i wikipedia. Po dość długiej analizie jest konkluzja: nadają się tylko trzy pierwsze pozycje, z czego pierwsza jest najlepsza.
Zacząłem się zagłębiać o co chodzi z tym koncentratem. Okazuje się, że do transportu soku z pomarańczy zużywa się więcej pieniędzy niż do transportu koncentratu. Koncentrat powstaje z odparowanego soku, czyli teoretycznie o zmniejszonej ilości wody. Na chłopski rozum, jeśli się doda do koncentratu wodę to powinniśmy dostać z powrotem sok. Osobiście jakoś w to wątpię.
O niezwykle szkodliwych właściwościach syropu glukozowo-fruktozowego nadmieniłem już we wpisie o cellulicie.
Zostały jeszcze napoje, które produkuje się z wody, cukru i tego co popadnie. Wszystko w kolejności, jakiej pisałem. Odrażające. Napój to istna szalka Petriego wypełniona kolorową mieszaniną.
Smacznego!

wtorek, 12 sierpnia 2014

Nocna zmora - krztusiec

Krztusiec, to choroba dziecięca, wieku niemowlęcego - tak piszą w książkach. Okazuje się jednak, że dopada także czasami nastolatków. Mi zmarnował kiedyś wyjazd w liceum - w pierwszej klasie. Można o tym poczytać na wiki, ale tam nie ma osobistych odczuć. O tym dziś chcę napisać.

Po pierwsze to atakuje w nocy - między 22, a 3 rano. Tak było w moim przypadku. Budził mnie potworny kaszel, taki kaszel, że nie mogłem złapać tchu. Jedyną możliwością aby rozluźnić krtań było zmusić się do beknięcia. Jak ja się cieszę, że się tego w porę nauczyłem. Gdy chce się beknąć organizm rozluźnia tchawicę i wpuszcza do żołądka trochę powietrza, które od razu jest identyfikowane jako zagrożenie i wypuszczane na zewnątrz w postaci beknięcia.
 
Teraz napiszę o lekarzach. Osobiście to przy diagnostyce krztuśca to nie dają rady. Po przejściu przez różne gabinety między innymi: kardiologa, laryngologa, chirurga, a nawet ortopedy wylądowałem w szpitalu w Gdańsku Oliwie. Warto podkreślić, że lekarze mieli tytuł doktora, a nie zwykłego lekarza medycyny. Tydzień leżenia na tak zwanej obserwacji na oddziale dla dorosłych, dieta przez pierwsze 3 dni. 3 razy dziennie dożylnie antybiotyk i nic. Nie rozpoznali. Daję za tę diagnozę duży minus. O krztuścu doczytałem sam, jak już miałem własne dzieci.
 
A i najważniejsze - leczenie. Tego się nie leczy. Pilnujemy aby się chory nie udusił i samo przejdzie po ok tygodniu. Lecz się sam!
 
Pozdrawiam.

Kostka rosołowa

Czy sprawdziłeś kiedyś skład kostki rosołowej, zanim ją do czegoś dodasz? Był taki okres w moim życiu, że nie sprawdzałem - potrzebowałem szybkiej zupy. Okazało się, że powstał przepis kawalerski:
  • kostka rosołowa
  • 2 -3 grube pajdy chleba
  • pół litra wrzątku
kostka rosołowa - kostkę wymieszać z wrzątkiem, odczekać chwilę dodać pokrojony chleb. Jak teraz o tym pomyślę to mnie wzdryga.
 
Jadłem to ze smakiem za studenta. Teraz nie używam tego w domu. W skład kostki rosołowej (a także jej następników) wchodzi glutaminian sodu - substancja, która dodana do brei powoduje, że breja człowiekowi smakuje.
 
Co robię teraz? A no mam kilka sposobów. Wyliczę niektóre poniżej:
  1. woda z gotowanej kiełbasy (tylko musi być tej kiełbasy dużo)
  2. woda z gotowania grzybów
  3. zwykły bulion warzywny
  4. bulion na kości i kawałku mięsa
Wiem, że czasem nie masz czasu. Pomyśl o tym tak: to co zaoszczędzisz dziś na jedzeniu wydasz później na leczeniu.
 
Smacznego!

czwartek, 7 sierpnia 2014

Syrop z cebuli

Cebula posiada dużo witaminy C. Można to określić od razu, z uwagi na to, że cebula zaczyna się na literę C. Do naszej diety weszła stosunkowo późno i przyniosła dużo dobrego. Jedzenie (zwłaszcza mięso) smakuje dużo lepiej gdy dodamy do niego cebulę. Co ciekawe większość dzieci jej nie lubi. Polecam wtedy kupić delikatną cebulę i dać dziecku do zjedzenia jak jabłko. Szybko się do niej przekona. A teraz właściwości lecznicze: Kaszel? Suchy? Mokry? Nie ma co kupować tabletek, które zawierają dużo przypraw, słodzików i kolorowanek. Mamy domowy sposób na kaszel i przeziębienie. To sok z cebuli. Uwaga, tego się w żaden sposób nie wyciska.  Przepis na sok (syrop) z cebuli opisałem poniżej:
  1. obieramy cebule - 2 małe, lub 1 dużą
  2. to co obrane kroimy w drobną kostkę
  3. bierzemy cukier i zasypujemy cukrem, tak aby wystawała cebula spod cukru
  4. odstawiamy na noc
Rano syrop jest gotowy. pijemy łyżeczką. Całość może stać do 3 dni. Dawkowanie: łyżka stołowa 3x dziennie.

środa, 6 sierpnia 2014

Mięso, jakiego nie jem

Każdy z nas lubi smaczne mięso. Niekiedy, mamy jakieś dobre doświadczenia z nim związane. Ja dla przykładu jak byłem młody to spędzałem wakacje na wsi. Widziałem skąd bierze się mięso, jak jest porcjowane i przechowywane. Nie uważam aby było w tym cokolwiek barbarzyńskiego. Takie zwykłe pozyskanie jedzenia z obory czy kurnika.

Teraźniejszy człowiek, jednak, nie chce widzieć ani wiedzieć skąd wzięło się to co kupił w markecie na tacce. Nie obchodzi go także co wchodzi w skład kiełbasy, jaką właśnie kupił. Nie ma czasu na sprawdzanie szukanie i dowiadywanie się. Kupił i jest dobrze. Jak myślisz ile jest mięsa w Twojej kiełbasie, którą masz w lodówce?

Mnie to interesuje. Chcę wiedzieć co jem i czym karmione było zwierzę, którego tkanki będę spożywał. Wiem, że kurę można zabić na kilka sposobów. Wiem, że świnia może dostać młotkiem raz albo się wykrwawić.
 
Od jakiegoś czasu nasi kochani producenci wędlin i innego świństwa (bo ze świni to jest zrobione) zmuszeni zostali do określania w jaki sposób pozyskano mięso do wyrobu. Zamieszczam tu film, po obejrzeniu którego nie kupię już żadnego mięsa oddzielanego mechanicznie. To film o parówkach, które dajecie waszym dzieciom.
 
Odkąd mam dzieci i żonę, to zacząłem zwracać uwagę na to co jem. Parówki kupuję u zaprzyjaźnionego producenta pod Gdańskiem. Wiem jak są robione, wiem, że bez lodówki można je przechowywać przynajmniej tydzień. Ile wytrzymają Twoje bez lodówki?
 alaretkę.
Organizuję dla znajomych dostawy. Nie robię tu kryptoreklamy. Chodzi o rozwiązanie problemu świńskiej żywności w sklepach. Wystarczy znaleźć hodowcę, obejrzeć czym karmi i zapytać czy przypadkiem nie chciałby sprzedać połowy świniaka.
 
Daję rękę, że to co kupisz będzie tańsze niż w sklepie, o niebo lepsze niż w sklepie, a radość zrobienia własnej słoikowej kiełbasy będzie niezapomniana.
 
Przedstawiam mój przepis na słoikową:
  1. 2 kg mięsa (powinno być lekko tłuste)
  2. 3 ząbki czosnku
  3. 1 łyżka soli
  4. 1 łyżka pieprzu mielonego
  5. 2 łyżki majeranku
Całość wymieszać. Jeśli pojawi się woda dodać wypełniacz: mąkę lub bułkę tartą
Przełożyć do słoików, tak aby było go 4/5 wysokości.
Szczelnie zamknąć i gotować ok 30-40 minut (zależnie od wielkości słoików) w garnku z wodą. 
Wyjąć i gotowe.
 
 
 
Uwaga, jak już wyjmiemy to słoik powinien stężeć - mięso powinno puścić tłuszcz i galaretkę. Jak nie puściło to albo było zbyt mało tłuste albo zawierało jakąś chemię.
 
Smacznego!

     

Domowy sposób na cellulit

Cellulit to poważna sprawa. Wiele kobiet z nim walczy. Pojawia się on także u mężczyzn. Skąd to się w ogóle wzięło i jak z tym walczyć?
 
Historia cellulitu nie jest taka stara. W Polsce pojawił się pod koniec XX wieku, kiedy to zaczęła do nas napływać tania żywność z zachodu. Żywność rzeczywiście była tania i zalała półki sklepowe, a pokolenie wyrastające w kolejkach odetchnęło. Nikt się jednak wtedy nie zastanawiał jak to jest możliwe, że żywność może być tak tania, tak długo stać w sklepie i do tego być super-smaczna.
 
W dzisiejszej nowoczesnej żywności znajdziemy kilka dodatków, których nasze babcie nie używały. Są to:
  1. konserwanty - cała gama różnego rodzaju środków, które pozwalają przechowywać żywność niemalże w nieskończoność
  2. smaczanty - duża grupa, z benzoesanem na czele, środków, które sprawiają, że bezsmakowa papka zmieszana z konserwantami zaczyna smakować wyśmienicie
  3. słodzianty- różnego rodzaju dodatki słodzące żywność, których głównym celem jest zwiększenie łaknienia i w konsekwencji sprzedaży
  4. koloranty - wiele, na prawdę wiele barwników spożywczych, które utwierdzają nasze oczy w przekonaniu, że jemy coś zdrowego
Kiedyś napiszę coś o każdej z tych grup osobno. Nauka nadała tym grupom imiona, które zaczynają się od E.  Dziś zajmę się tylko jedną pozycją ze słodziantów - syropem glukozowo-fruktozowym ( czyli mieszaniną syropu glukozowego i syropu fruktozowego).
 
Ta substancja to tańczy zastępnik cukru. Jak wiemy cukier pozyskuje się w Polsce z buraka cukrowego. Wspomniany wyżej syrop pozyskuje się z kukurydzy, czyli tego, co nasi dziadowie dawali świnią jako paszę.
 
Jest już naukowo udowodnione, że jak ssak, którego żołądek nie jest przystosowany do trawienia kukurydzy dostanie kukurydzę, to wzrasta w nim do poziomów niebezpiecznych ilość bakterii. My ludzie właśnie takim ssakiem jesteśmy. Nie tolerujemy skrobi kukurydzianej.
 
Niestety nic to nie interesuje producentów żywności, którzy nam tę skrobię pokolorują, doprawią, zakonserwują i ładnie zapakują. Wszystko dla zysku.
 
Nie chcesz mieć cellulitu - nie jedź syropu glukozowo-fruktozowego ani nic co go zawiera. Walczmy o cukier - jest przynajmniej zdrowy.

Sztywne kolana

Sztywne kolana to problem dotykający ludzi w różnym wieku. Od młodych - uprawiających mocno sporty do średnich zapracowanych, a kończąc na starszych.
 
O ile zesztywnienie nie jest związane ze zwyrodnieniem, to jest naturalny rozluźniacz do stawów. Mowa o kurkumie.
 
Kurkuma to źródło żółtego barwnika spożywczego, który jest masowo używany do barwienia żywności.
 
Okazuje się, że jedząc pół/ćwierć łyżeczki dziennie przez 2-3 tygodnie można pozbyć się problemu sztywniejących stawów, zwłaszcza kolanowych.
 
Za młodego dość dużo grałem w koszykówkę na boisku betonowym, później przyszła siatkówka. Pamiętam, jak czasem budziłem się rano po intensywnej grze i faktycznie miałem jakby stwardniałe stawy kolanowe. Do tego dochodził ból. Całość trwała może jeden dzień i przechodziła sama. Wtedy się tym nie przejmowałem. Teraz wiem, że pomoże kurkuma.

Półpasiec, czyli brat ospy wietrznej

Zaczyna się bardzo niewinnie. Pojawia się kilka krostek zlokalizowanych w pobliżu siebie. Pierwsze wrażenie to jakby ugryzienie pchły lub pająka. U nas pojawiło się poniżej mostka.
 
Jak to z ugryzieniami bywa - nic z tym nie robiliśmy. Następnego dnia okazało się, ze ilość krostek rośnie i że wypełniają się płynem. O wyciskaniu nie było mowy. Zaczęło się szukanie co to może być. Mama wiedziała, a w jej ustach diagnoza brzmiała śmiertelnie: półpasiec. Później okazało się, że da się to leczyć - farmakologicznie, jak ospę wietrzną.
 
Co ciekawe od dnia diagnozy (ok 3 dzień widoczności tych plam) do rozpoczęcia kuracji na ciele pojawił się już faktyczny pas półpaśca, któremu ów zawdzięcza nazwę. Półpasiec pojawia się mniej więcej w linii ciała - z przodu i ciągnie się pasem w kierunku kręgosłupa idą po zakończeniach nerwów.
 
Po zaleczeniu ran i krostek pozostaje jeszcze na długo ból wspomnianych zakończeń nerwowych, po których przeszedł wirus półpaśca. Zachorować na to można z powietrza gdy spotkamy kogoś, kto akuratnie przechodzi ospę wietrzną lub półpaśca. Co ciekawe zachorowała moja żona, a ja nie - widać moja odporność była w tym czasie mocniejsza. Osobista odporność to kluczowa sprawa w dzisiejszym środowisku.

Zapalenie dziąseł u dziecka

Przeżyliśmy z żoną taką sytuację: podczas mycia zębów naszej małej straszny lament, wyrywanie się i ogólna złość. Dopiero trzeciego dnia postanowiłem bliżej przyjrzeć się jej jamie ustnej. Wcześniej myślałem, że niechęć do mycia, płacz itd.. są zwykłym buntem przeciw rodzicom. Niestety tak nie było.
 
Oglądając jamę ustną okazało się, że część dziąseł, ta tuż przy zębach, jest zaczerwieniona. Zaczęło się szukanie w Internecie co to może być. Przeszedłem przez różne strony internetowe, opisy i naczytałem się - oj tak. W którymś momencie zadzwoniliśmy do lekarza. Opisaliśmy co się dzieje. Nic. Nikt nie mógł nam pomóc. Z tego powodu załączam w tym miejscu zdjęcie fazy pierwszej - zaczerwienienia.

Dziąsła małej tuż przy zębach były zaczerwienione. Te na zdjęciu, uwierz mi, są bardzo zaczerwienione. Tamte były zaczerwienione góra 1 milimetr od zębów. Płacz nie do zniesienia. Wizyta u lekarza i potwierdzenia najgorszego - zapalenie dziąseł. Daje się na to gencjanę na zmianę z nystatyną - to na receptę. Domowe sposoby to lekko kwaśne rzeczy jak cytryna. Ale piszę dalej o samej chorobie.
 
Faza druga to białe dziąsła. Atakowana tkanka dziąseł obumiera robiąc się biała i ... odpada. Niestety stało się to też naszej małej. Nie zdążyliśmy na czas z wystartowaniem kuracji i małej odpadł kawałek dziąsła - góra milimetrowy trójkącik.
 
Przestrzegam przed bagatelizowaniem bolących dziąseł u małych dzieci.

Neutropenia

Neutropenia, to coś, z czym ma do czynienia moja córa. Dominika ma obecnie 2 lata i 11 miesięcy.
Od kiedy skończyła 12 miesiąc życia i została zaszczepiona szczepionką 6 w 1 pojawiła się neutropenia. Część ludzi wskazuje, że to właśnie od tych szczepionek można zachorować. Nie zaprzeczam, nie potwierdzam.
 
Krótko o chorobie: objawów nie ma. Jest tylko lekka zmiana w składzie krwi polegająca na tym, że ilość neutrocytów jest obniżona. Obrazek takiego neutrocytu wkleiłem obok - to te białe we krwi. Powinno być ok 40% wśród limfocytów we krwi - to jest dolna granica. Moja córa ma ok 1-2%, więc ma tak zwaną ostrą neutropenię, taką najgorszą z najgorszych. Jeden z lekarzy chciał nawet pobierać szpik do badania. Odmówiłem.
 
Uspokajam wszystkich rodziców - to podobno przechodzi ok 5 roku życia. W podręcznikach i książkach piszą, że choroba charakteryzuje się zmniejszoną odpornością dziecka. Nic takiego u córki nie zauważyłem. Jest żywa, skacze i psoci bez przerwy.
 
Przyzwyczailiśmy się już do tego, że jak Dominika choruje to kluczowe jest zbić gorączkę i poić, jak u każdego innego dziecka. Zalecam czekać - jako rodzic. Nic tak źle nie wpływa na dziecko jak nerwy rodziców.

Start, czyli od samego początku

Witaj podróżniku,
Krótko opowiem Ci swoją historię.

Jako dziecko chorowałem - nie pamiętam ferii zimowych bez zastrzyków i kaszlu. Wszyscy lepili bałwana, a ja leżałem z bańkami pod kołdrą.
 
Później mi przeszło, choroby się skończyły, dorosłem.
 
Teraz mam już swoje dzieci i postanowiłem podzielić się z Tobą spostrzeżeniami, sposobami na choroby i dobre samopoczucie. Żywię nadzieję, że skorzystasz z choć jednego sposobu na uniknięcie przeziębienia i kaszlu, że choć raz pomogę Ci odzyskać pełnię sił.

Zapraszam,
Grzegorz