W porównaniu z innymi majonezami miał całkiem dobry skład. Któregoś pięknego sobotniego popołudnia, gdy wraz z żoną polowaliśmy pomiędzy półkami supermarketu moja żona postanowiła zaszaleć. Szaleństwo ów, polegało na uroczystym odczytaniu składu majonezu babuni i porównaniu go z majonezem tego samego producenta ale bez babuni. Okazało się, że ten ostatni bije babunię na głowę. Jest generalnie złożony z mniejszej liczby składników, a więc lepszy.
Nastąpiła konsternacja wynikająca z przewlekłego zakupu babuni i ogólna zmiana kierunku na froncie zdobywania majonezów.
Na domiar złego okazało, się że zmiana jest korzystna finansowo i zdrowotnie. Zadowoleni wróciliśmy do domu. Miałem o tej zmianie napisać post ale mi zeszło.
Zadzwoniła szwagierka, a było przed świętami, że ona tego majonezu firmy HEL... nie je, bo w składzie jest skrobia kukurydziana nierzadko modyfikowana. W tym momencie zdałem sobie sprawę ze znaczenia słowa HELL (piekło), MANN (człowiek) i tego wieńczącego nazwę 'S, co razem daje 'zrobione przez piekielnika'.
Zapanowała konsternacja. I co teraz?
Na pomoc ruszył internet oferujący jakieś 800 tysięcy wyników na temat majonezu. Rozpoczęliśmy też zwiad w pobliskich marketach, odwiedziliśmy też nieznane dotąd sklepy. Efekt jest jeden: nie kupujemy już ani babuni ani tego lepszego. Kupujemy najlepszy: Kielecki.
A teraz uroczyście podaję skład:
- olej rzepakowy,
- musztarda,
- woda,
- żółtka jaj kurzych
Jednak co polskie, to lepsze.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz